W Nadbałtyckim Centrum Kultury odbył się już po raz czwarty Festiwal Trójmiejskich Improwizatorów „Podaj Pagaj”.
Pierwsze na scenie pojawiły się improwizatorki z duetu Abordaż. Z powodu usadowienia publiczności w trzech sektorach wokół sceny, zagrały trzy historie: na lotnisku, na wywiadówce i w mrowisku. Motywy z każdej historii pojawiały się w innej, ale nie to było najciekawsze w tym spektaklu. Założenie formatu Abordażu było dość ryzykowne. Gra z jedną osobą z publiczności bywa nieprzewidywalna, a dziewczyny podjęły się wspólnego tworzenia historii z całymi sektorami. Rola publiczności nie była ograniczona tylko do podrzucania sugestii, ale wymagała ich aktywnego uczestnictwa w scenie. Prowadziło to do bardzo ciekawych sytuacji, w których osoba z publiczności mocnym tekstem rozkładała na łopatki całą salę czy nawet wychodzi na scenę. Z jednej strony był to format odważny, ale z drugiej, biorąc pod uwagę charakter wydarzenia, w miarę bezpieczny. Na sali siedziało przecież wielu improwizatorów, którzy mieli wyczucie kiedy mogą coś dołożyć do sceny, a kiedy lepiej dać Róży i Wiolce trochę czasu na granie ze sobą. Był to spektakl, który pokazał, że warto czasem dać nieco więcej „władzy” publiczności w długich formach improwizowanych.
Drugi na scenie NCK pojawił się projekt Muzalians. Jest to połączenie improwizacji, tańca i beatboxu. Spektakl składał się z kilku historii, do których luźno powracano. Elementem wyróżniającym Muzalians na tle innych grup było wykorzystanie elementów tańca i ogólnie pojętego działania fizycznego w scenach. Większość scen zaczynała się od tańca i to było inspiracją dla reszty ekipy. Często wykorzystywana była też technika głosu wewnętrznego bohaterów, która zmieniała wydźwięk sceny. Całość spajało tło dźwiękowe w postaci beatboxu. Połączenie tych różnych elementów pokazało jak wiele można jeszcze łączyć w ramach improwizacji. Ten spektakl może być przykładem, że warto eksperymentować z różnymi formami i kształtami impro.
Ostatnim spektaklem tego dnia był ten według pomysłu Kuby Śliwińskiego. Nosił on tytuł Trzy Mamy. Założenie spektaklu było następujące. Trzy mamy, Karolina Rucińska, Małgorzata Tremiszewska i Ewa Fajfer, mają w końcu wolny wieczór i mogą go spędzić w swoim towarzystwie. W spektaklu pojawiło się sporo scenografii, zamieniając scenę w salon. Była sofa, fotele, przygaszone światło i butelka wina. Improwizatorki stopniowo dzieliły się swoimi sprawami. Dopiero po spektaklu wyszło na jaw, że wydarzeniami niekiedy kierował Kuba, wysyłając do improwizatorek SMSy. Gdyby zostało to powiedziane na początku spektaklu, mogłoby to nieco zaburzyć iluzję. A iluzja była bardzo przekonywująca. Widz mógł faktycznie się poczuć jakby obserwował spotkanie trzech mam. Pojawiły się tematy między innymi dzieci, małżeństwa, spraw intymnych. Ponieważ improwizatorki używały swoich własnych imion, zacierała się granica między tym, co jest prawdą, a improwizacją. Gdy pojawił się wątek zdrady jednej improwizatorki z mężem drugiej, widz mógł czuć pewien dysonans, ale równocześnie właśnie to sprawiało, że oglądał z zaciekawieniem. Spektakl pokazał, że czasem najciekawszym pomysłem na spektakl jest nie skomplikowana formuła, a zbudowanie interesującej ramki.
Drugi dzień rozpoczął się od spektaklu L et S Duet. Chłopaki postawili na freeform, czyli format bez konkretnej struktury. W tym spektaklu raz po raz improwizatorzy zaskakiwali się nawzajem i ewidentnie bawili się swoim towarzystwem. Często wchodzili w inne postaci i zamieniali się nimi. Nie bali się również łamać czwartej ściany i zwracać się do siebie jako improwizatorzy, nie jako postaci. Dużo nieoczekiwanych zwrotów akcji i spora dawka humoru przełożyły się na udany spektakl.
Następnie na scenie pojawił się solista Rafał Kaczmarski w formacie „Kaczmar w…”. Zagrał scenkę u jubilera. Spektakl opowiadał o młodym jubilerze, który miał przejąć interes po ojcu. Produkował tam magiczne pierścionki, które między innymi po nałożeniu zapewniały niewidzialność. Rafał już nie raz pokazał, że potrafi stworzyć ciekawą fabułę z nieoczekiwanymi elementami. W tej historii zaskoczył większość osób krótką piosenką i wplecieniem do historii zespołu pieśni i tańca. Ostatnia scena, w której adept morduje swojego ojca i oznajmia, że nie będzie miłości na tym świecie, była odważna, gdyż mało osób decyduje się na tak mroczne zakończenie w spektaklach impro. Niemniej jednak był to bardzo dobry występ. Został pewien niedosyt, gdyż chciałoby się zobaczyć jak młody jubiler wykorzenia miłość na świecie.
Drugim solistą tego dnia był Paweł Kukla. Za inspirację do spektaklu wziął tytuł piosenki Bruno Marsa „That’s What I Like”. Z tego tytułu wyszła historia, w której siorbanie doprowadziło do potężnego skandalu. Nie zabrakło podróży w czasie by zapobiec temu wydarzeniu czy najbardziej niekompetentego pościgu za zbiegiem. Paweł pokazał ogromny przekrój umiejętności improwizacyjnych. Sprawne łączenie wątków czy umiejętne podbijanie stawki sceny to tylko niektóre rzeczy, które potrafi.
Ostatnim występem w NCK był Miks trenerów. Wystąpili w nim trenerzy, którzy prowadzili warsztaty na Pagaju. Na scenie połączyli siły Paweł Najgebauer, Tomasz Marcinko i Jacek Mikulski. Pokazali historię, w której bracia zakonni oczekują przybycia opata w celu wybrania nowego mistrza zakonu. Choć nigdy w takim składzie nie występowali, wydawało się, że robią to nie pierwszy raz. Bardzo szybko wyklarował się format spektaklu, w którym teraźniejszość była przeplatana odgrywaniem scen z przeszłości poszczególnych braci. Świetnie ze sobą współpracowali i raz po raz podbijali swoje pomysły. Doprowadziło to do kilku spektakularnych zwrotów akcji, jak używanie przez 20 lat Świętego Graala jako zwykłego kubka.
IV Festiwal Trójmiejskich Improwizatorów był bardzo zróżnicowany. Choć w NCK zabrakło pokazu krótkich form improwizowanych, nie jest to duży minus, gdyż każdy zaprezentowany spektakl był na swój sposób wyjątkowy. To zróżnicowanie przełożyło się również na jakość i z każdego spektaklu można było wynieść coś innego. Z perspektywy widza festiwal spełnił swoje zadanie i zaprezentował różne oblicza trójmiejskiej improwizacji.
Relacjonował: Tadeusz Jaśkiewicz