Drugi dzień Improfestu obfitował w kolejne świetne występy i dobrą zabawę w Klubie Studio. Nie można było narzekać na nudę.
Sobotni dzień na ImproFeście otworzyła grupa Poławiacze Pereł. Dla każdego improwizatora od publiczności wzięli sugestię zawodu. Improwizatorzy następnie w krótkim monologu przybliżali publiczności swoją postać. Pokazali, że wcale nie tak ciężko połączyć Serj’a torreadora z Wiedźminem mieszkającym w chatce w lesie. Improwizatorzy bardzo sprawnie stworzyli charakterystyczne, ciekawe postaci i łączyli wątki w jedną fabułę. Ciekawym było to, że o żadnej postaci nie mogę napisać, że była pierwszoplanowa. Wszystkie były rozwinięte na podobnym poziomie i za każdą historią widz podążał z uwagą.
Jako drugi na scenę krakowskiego festiwalu wyszedł duet z Anglii. Folie a deux czyli Charlotte Gittins i Andrew Hunter Murray zaprezentowali trzy piękne historie. Jedna z nich to historia dwóch pacjentów szpitala. Mają swoje lęki i obawy i dopiero jak zaczną działać razem to udaje im się uciec finalnie z tego szpitala. Druga z nich to piękna historia pary, w której mężczyzna pomaga żonie jeść włączając w to proces trawienia. Jednak rozstają się i muszą przebyć drogę, łącznie z monologami, żeby zrozumieć, że są sobie potrzebni. W ostatniej historii mieliśmy multimilionera, który bez swojej pracownicy, która pomagała mu, traci wszystkie pieniądze i dopiero jej powrót pomaga stanąć mu na nogi. Trzy historie, trzy pary, to samo motto. Żeby coś osiągnąć potrzebujemy siebie nawzajem.
Trzecim występem dnia było trójmiejskie trio W Trzech Osobach. Panowie klasycznie dla siebie zagrali bardzo freeformowo. Szybkie przejścia i dynamiczne sceny to ich znak rozpoznawczy. Wszystko się zaczęło od sceny włamania i kradzieży obrazów. Około 8-9 sceny Kuba Śliwiński zadał pytanie na scenie Kacprowi „Kleimy to fabularnie czy walić to?”. To puszczenie oka do widza. Oni wiedzą, że ten ich luz sceniczny, jest tym za co ich kochamy.
Ostatni występ tego dnia to mikser polskich improwizatorów w formacie „Zagadkowe morderstwo”. To był trudny format, z wieloma założeniami. I tak zanurzyliśmy się w świat Saneczkowa i jego mieszkańców, tuż przed wielkim wydarzeniem jakim są Europejskie Mistrzostwa Świata w wyścigach psich zaprzęgów. Perypetie miłosne dwóch par. Ksiądz, który jest w stanie zrobić mszę polową w dzień mistrzostw. Początek kariery nowej gwiazdy Saneczkowa, i PKS do Rowerkowa. W połowie spektaklu improwizatorzy losowali karteczkę z informacją kto zginął. Postać ta umiera, a improwizator wraca jako prokurator. Tym razem padło na Łukasza Szymanka z Poławiaczy Pereł. Wrócił mając na twarzy doklejonego obfitego wąsa, by odróżnić tę postać od poprzedniej. W śledztwie pomagał mu mieszkaniec Saneczkowa (w tej roli Michał Próchniewicz z Ad Hoc). Mimo wielu różnych poszlak, w końcu udaje się dorwać mordercę. To właśnie PKS do Rowerkowa, kropla benzyny wskazały drogę do drzwi zabójcy… czyli na plebanię, do księdza (Janusz Pietruszka). I tak oto kolejna zagadkowe morderstwo (MORDERSTWO?!) zostało rozwiązane.
Ostatnim blokiem sobotnim były Nocne Improwizacje. Kolejne 6 grup dostało 10 minut, na małej scenie festiwalu. Duże zainteresowanie wzbudziły występy duetu Kinga i Nora, oraz Arnold S. Dziewczyny w 10 minut pokazały super historię, świetnie zagraną aktorsko. Natomiast Arnold S. pokazał jak nazwa grupy może wpłynąć na format i dzięki temu mogliśmy zobaczyć cudowne metamorfozy zwykłych ludzi w superbohaterów.
Tak minęła sobota w Krakowie, a o tym co się działo w niedzielę już w następnej relacji!
Relacjonował: Rafał Kaczmarski