Już po raz szósty improwizatorzy z różnych stron Polski i świata spotkali się w Krakowie, aby wspólnie występować, uczyć się i inspirować. Z roku na rok festiwal staje się coraz lepszy, a i artyści w nim występujący zaskakują różnorodnością form oraz spojrzeniem na impro.
Tegoroczny festiwal odbył się w nowym miejscu. Gospodarzem stała się scena Piast, mieszcząca się w samym środku krakowskiego miasteczka studenckiego.
Wieczór rozpoczął występ duetów.
Jako pierwsze na scenę wkroczyły Dwie Siostry, czyli Kasia Chmara i Alicja Dobrowolna. Dziewczyny przedstawiły historię sióstr, 21-letniej Pameli oraz 32-letniej Żanety. Podobnie jak podczas festiwalu „Podaj Wiosło”, zachwyciłam się ich swobodą sceniczną oraz łatwością odgrywania różnych postaci. Ani razu nie musiałam domyślać się, który bohater właśnie wkroczył na scenę. Artystki, oprócz ogromnej dawki poczucia humoru, w swój występ włożyły dużą dawkę emocji. Ten występ na pewno jest warty zapamiętania!
Kolejnym duetem była wrocławska formacja Dwaj Panowie, czyli Artur Jóskowiak oraz Mateusz Płocha, na co dzień występujący w znanej grupie Improkracja. Zobaczyliśmy serię dwuosobowych scenek, w których to panowie pokazali mistrzostwo w eskalacji pomysłów w prawdziwie abstrakcyjne historie, które jednocześnie zachwycały prostotą wykonania. Podobnie jak „Dwie Siostry”, ich występ przepełniony był całą paletą emocji i bardzo silnymi relacjami między postaciami. Pokazali, jak od zwykłego ruchu, prostego gestu, zrodzić się może prawdziwe dzieło improwizacyjnej sztuki.
Jako trzeci na scenie pojawili się stali goście festiwalu, czyli gdańska grupa Peleton. W tym roku jednak w bardzo okrojonym stanie, czyli Gosia Tremiszewska, Ewa Czernowicz, Wojciech Tremiszewski i Hubert Świątek. Zaczęli bardzo tajemniczo, publiczność miała za zadanie podanie przymiotników i rzeczowników, które zapisywali na kartkach. Okazało się, że owe wyrazy tworzyć będą tytuły seriali odgrywanych w telewizji śniadaniowej. Zobaczyliśmy zatem historię Zaginionego Kaloryfera, Czcigodnego Elementarza, czy Złowrogiego Ołówka. Mnie osobiście najbardziej urzekła historia głupio ginących mandarynek, pierwszy raz widziałam scenę zagraną całkowicie przez owoce. Występ określiłabym mianem typowo peletonowego, czyli abstrakcyjny i niekiedy ciężki humor, ale nieschodzący poniżej wysokiego poziomu.
Po doskonałych trzech długich formatach przyszła pora na krótkie gry przedstawione przez gospodarzy imprezy, czyli Grupę Ad Hoc z gościnnym udziałem Ewy Błachnio. Prócz standardów otrzymaliśmy sporą dawkę premierowych gier m. in. „Jakby to powiedział Paulo Coelho”, czyli gra polegająca na przekształcaniu zdań na takie, których nie powstydziłby się sam mistrz grafomanii. Oczywiście zarówno Ewa, jak i Ad Hoci nie zawiedli i pokazali to, co w grach jest najważniejsze: talent, poczucie humoru i energię. No i oczywiście piosenki w wykonaniu dwóch Michałów – mistrzostwo świata! Czego chcieć więcej?
Tym optymistycznym akcentem zakończył się dzień pierwszy festiwalu, a to dopiero był początek!
Relacjonowała: Anna Kłosowska