WIFe 2018 – dzień 1

WIFe 2018 – dzień 1

Doczekaliśmy się. Nadeszła wreszcie druga edycja Warsaw Improv Festival. W tym roku organizatorzy zaprosili mnóstwo gwiazd światowego kalibru. Sam festiwal trwał aż pięć dni, by wszystkie zaproszone grupy mogły się zaprezentować.

Festiwal otworzyła grupa z Los Angeles, Cook County Social Club. Trio zaprezentowało historię kręcenia kampanii reklamowej dla sieci restauracji Red Robin, która zgarnęła wszystkie możliwe nagrody filmowe. Przeplatał się z tym wątek wygnanego z domu 9-latka wstępującego do policji i walczącego z przestępczością. CCSC byli niezwykle czujni i błyskawicznie reagowali na każdą dwuznaczność, prowadząc sceny w nieoczekiwanych kierunkach. Tworzyli niezwykle absurdalne sceny, między innymi scena, w której bohater musiał zdecydować pomiędzy zatrzymaniem statuetki Oskara i zabiciem członka swojej rodziny (co okazało się rozszerzoną kampanią reklamową). Występ był bardzo dynamiczny i obfitował w wiele absurdalnych i niezwykle śmiesznych scen. A co najważniejsze, udowodnił po raz kolejny, że telewizja kłamie.

Jako drugi zaprezentował się Hurt Luster. Improwizatorki zaprezentowały kilka historii, m.in. ludzi plemiennych wynajmujących mieszkanie czy piosenkarki, która spotyka swojego największego fana. Niestety nie można tego uznać za dobry występ Hurtu. Często gdy wszystkie były na scenie wchodziły sobie w słowo, przez co niewiele można było dobrze usłyszeć. Scenom brakowało tego błysku i ciekawego tematu, którymi zachwycały na innych festiwalach. To oczywiste, że nie da się cały czas grać bardzo dobrych występów i czasem musi się pojawić forma spadkowa. Szkoda, że przypadło to akurat na WIFe.

Po przerwie na scenie pojawił się spektakl Polish Legends in Translation. Ekipa z Klubu Komediowego zaprosiła do współpracy Marka Kaźmierczaka, który przetłumaczył na angielski utwory poetyckie. Mogliśmy usłyszeć jak m.in. po angielsku brzmiałby wiersze Tuwima, czy „Wiersz, w którym autor grzecznie i stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali”. Te dzieła były inspiracją dla improwizatorów. W bardzo ciekawy sposób wyciągali z utworów różne elementy i tworzyli z nich wątki komediowe. Z wiersza Tuwima o próbie załatwienia potrzeby fizjologicznej w pociągu powstała historia superbohaterów o bardzo „fizjologicznych” supermocach. Spektakl można zaliczyć do udanych.

Na koniec pierwszego dnia zagrał duet z Bremy, Stupid Lovers. Do wspólnego spektaklu zaprosili dwójkę improwizatorów z Polski. Ramką spektaklu było spotkanie się dwóch par na odsłonięcie ostatnio nabytego dzieła sztuki. Publiczność zdecydowała, że będzie to abstrakcyjny obraz bitewny ukazujący walkę wikingów z elfami. Improwizatorzy w ciekawy sposób pokazali animozje jakie mogą się pojawiać w związkach i na spotkaniach pomiędzy dawnymi znajomymi. Spektakl miał bardzo teatralny charakter i tą kameralnością przestrzeni wciągał widza. Był to dobry spektakl, aczkolwiek potencjał formatu można było bardziej wykorzystać.

To był koniec pierwszego dnia Warsaw Improv Festival na Dużej Scenie. W godzinach późnowieczornych w Resorcie Komedii odbyły się kolejne występy w ramach Małej Sceny festiwalu.

Relacjonował: Tadeusz Jaśkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.